poniedziałek, 3 października 2011

mała księżniczka

Na osiedlu mówili na nią: „mała księżniczka z dużym dekoltem”. Gdy przechadzała się, chłopcy odruchowo chwytali za rozporki. Tego dnia, gdy nastał czas, bardzo mocno wiało ze wschodu. W powietrzu fruwały kapelusze, nylonowe reklamówki, liście i wrażenie, że tym światem żądzą jeszcze pierwotne siły. Nikt z rodziny nie pamięta, o której opuściła mieszkanie; nikt nie odradził jej wyjścia na zewnątrz w taką pogodę. Sąsiedzi dawno schowali się za grube drzwi i liczne zamki, które pielęgnowały w nich leniwe uczucie spokoju, pozbawione zupełnie pragnienia wiedzy o zjawiskach zewnętrznych. Klatkę schodową przebiegła zapewne niezauważona. Po zielonych adidasach nie pozostał ślad.


Lubiła sok porzeczkowy i Januarego, który jeździł Tarpanem. Gdy tylko robiło się ciepło zabierał ją nad rzekę, do lasu, lub na krótki wojaż w okoliczne pagórki. Dobrze czuła się w jego towarzystwie. Był postawny, ale raczej łagodny. Nigdy też nie próbował jej uderzyć. Niestety wyjechał za granicę we wrześniu. Jego ojciec poważnie się rozchorował i krajowa waluta już mu nie pomagała. Przeżywała to tylko kilka dni. Po nich, poznała Janka, którego już tak bardzo nie lubiła. Zbyt często zasypiała przez niego na słonej poduszce. Janek z całą pewnością posiadał obie cechy, jakie jego zdaniem posiadać powinien prawdziwy mężczyzna: mocną głowę i twardego kutasa. W połączeniu z jego gwałtownością, kiepskimi manierami i towarzystwem podobnych mu kompanów, powstawała więc mieszanka, która kazała zapomnieć jej o resztkach wstydu i jakiejkolwiek przyzwoitości.


Każde miasto ma swoją tajemnicę, osiedle sekretną kryjówkę a kamienica historię. Każda historia ma swoich bohaterów, a tajemnica sedno. Dlaczego nie wzięła ze sobą telefonu mobilnego, torebki z kluczami? Dlaczego tej nocy tak przeraźliwie wyły psy? Zaczęli jej szukać dopiero po dwóch dniach. Przeszukali długie rzędy osiedlowych garaży, starą cegielnię, park ośrodka gminnego. Bez rezultatu. Z Miasta przyjechał słynny na cały kraj jasnowidz, który ponoć jest w stanie wskazać przybliżoną lokalizację każdego, posługując się jedynie zapachem jego pościeli. Czarnym samochodem przyjechał komisarz, zaangażowali się sąsiedzi. Na nic się to zdało. Z czasem przywykli, obrośli w codzienność. Czasem tylko, gdy nocą wyły psy, naciągali kołdry na głowę i zmawiali ciche modlitwy.


Gdzie była w tym czasie? To już zależy od tego, w co kto wierzy. Jedni mówią, że Bóg się nad nią zlitował i przyjął do swego królestwa, inni, że użyźnia okoliczną ściółkę leśną, zakopana pod którymś ze starych dębów. Ponoć są też tacy, którzy widzieli ją spacerującą na szpilkach po ulicach Acapulco, w towarzystwie wysokiego, gładko ogolonego kreola.

2 komentarze:

  1. Końcówka przypomina mi cytat z Wilde'a mówiący, iż "dziwną rzeczą jest jakoby każdego kto znika, widziano później w San Francisco. Musi to być jakieś cudowne miasto. Posiada całą atrakcyjną siłę zaświatów".

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładne:) Wstyd przyznać, ale nie znam twórczości Pana W. Jak jednak widać, wszystko już zostało kiedyś napisane:) Dziękuję za ten cytat.

    OdpowiedzUsuń